niedziela, 26 października 2014

Rozdział X - Jasmine / Kate.

Była słoneczna sobota. Jak zawsze obudziłam się zbyt późno żeby pożegnać się z mamą. Odkąd ojciec zniknął ciągle pracowała, a ja szłam w odstawkę. Akceptowałam to tylko dlatego, że musiałam.
Ziewnęłam i leniwie się przeciągnęłam. Z przerażeniem stwierdziłam, że moja ręka trafiła na coś, co jęknęło cicho. Zerwałam się natychmiast z łóżka i zaplątując się w kołdrę upadłam na podłogę. Cofnęłam się instynktownie pod ścianę, ciaśniej oplatając swoje nagie ramiona ciepłym materiałem.
Co on tutaj robi? Co on tutaj robi?- myślałam gorączkowo, podziwiając jednocześnie wyrzeźbiony brzuch Matt'a. Miałam na sobie jedynie bieliznę i jego podkoszulkę. Byłam przerażona bo kompletnie nic nie pamiętałam. Jedynie jakiś cholerny magnetyzm, który pchał mnie w jego stronę.

-Matt. - zawołałam rzucając w niego pluszową zabawką.
Nie poruszył się. Zagryzłam wargi i rozejrzałam się dookoła. Niestety nie było w pobliżu nic czym mogłam rzucić. Wstałam i i jedną ręką trzymając kołdrę podeszłam do łóżka.
-Matt- powtórzyłam.
Dopiero teraz zauważyłam, że jego klatka piersiowa unosi się zbyt szybko, jak na spokojny sen. Każda komórka jego ciała drżała, a żyła na szyi pulsowała w nierównym rytmie.

Potrząsnęłam nim kilka razy ale nie zareagował. Chwyciłam wazon z kwiatami stojący na parapecie i chlusnęłam mu wodą w twarz. Jego oczy rozwarły się z taką gwałtownością, że z zaskoczenia się cofnęłam. Nie powiedział nic. Trząsł się tylko jak galareta, a z jego gardła wydobywały się dźwięki przypominające warkot. Nie mogłam odwrócić twarzy, ani podejść do niego. Patrzył mi prosto w oczy, tak intensywnie, że znów zrobiłam krok do tyłu. Kryło się w tym spojrzeniu coś znajomego, a jednocześnie tak obcego i dzikiego...

-Wyjdź stąd! - usłyszałam za sobą głos Jack'a.
-Po pierwsze to mój dom! - warknęłam - A po drugie co z nim do cholery się dzieje?!

Blondyn odepchnął mnie tylko z zasięgu wzroku swojego przyjaciela, a ja poczułam się jakby ktoś spuścił ze mnie powietrze.

-Nie chcesz tego zrobić stary, nie w tym domu... - jego głos zmienił się w miękki, a zarazem stanowczy, niemal w hipnotyczny. Do tego cały czas utrzymywali kontakt wzrokowy.

Widziałam, że brunet próbuje spojrzeć na mnie, ale Jack mu nie pozwalał.
Nie wiedziałam co się dzieje, dlatego stałam skulona pod ścianą.
Dlaczego ja nigdy nie słucham głosu rozsądku?! Cholera, przecież od początku wiedziałam, że nie są normalni.

KATE

Gdy szłam korytarzem czułam, że w moich żyłach zamiast krwi płynie nienawiść. Jak on kurwa mógł mnie zostawić?! Przecież zawarliśmy pakt! Święty pakt!
Trzasnęłam z całej siły drzwiami do klasy i zatrzymałam się w pół kroku.
Nie było go.
Nie było.
To mogło oznaczać tylko jedno.


Zmienił się.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz