Stałam na korytarzu
patrząc na obściskującą się parę. Robiło mi się niedobrze. Myślałam, że
zaprzyjaźnimy się z Mattem ale chyba się pomyliłam. Jego dziewczyna była jak żmija, która chciała mieć go tylko
dla siebie. Do tego przez tą dziwkę bolała mnie głowa. Oczywiście musiała podstawić mi nogę. Jakże to
oryginalne z jej strony, prawda?
Westchnęłam i przeszłam
obok nich. Miałam wrażenie, że dziewczyna taksuje mnie wzrokiem. Odwróciłam
więc ostentacyjnie głowę w drugą stronę i zarzuciłam włosami, a następnie mało
co nie pożegnałam się z życiem.
- Uważaj jak łazisz! –
wrzasnęłam na Jack’a, który się ze mną zderzył.
- Prawie złamałaś mi nos!
– gdyby wzrok mógł zabijać, dawno tańczyłabym z aniołkami.
- Przepraszam. –
burknęłam.
- O czym ty myślałaś do
cholery?! Jesteś zagrożeniem dla ludzi!
Mimowolnie zerknęłam w ich stronę. Matt przytulał ją od tyłu, a
jej uśmiech przypominał mi rekina ludojada. Co miała ona czego ja nie miałam?
Śnieżnobiałe zęby? Piękne włosy? A może te durne, czekoladowe oczy?
- Cholera, krwawisz. –
powiedziałam i popchnęłam go ze złością w stronę damskiej łazienki.
Musiałam zmyć się z ich
pola widzenia. Cóż, może wyjdę na idiotkę przed Jack’iem, bo swoją drogą wcale
nie krwawił, ale z drugiej strony mogłabym uzyskać kilka informacji na temat
piranii. I tak, w tym momencie miałam dla niej cały wachlarz przezwisk.
- Dobrze się czujesz? –
zapytał z przekąsem – Nie widzę tu krwi.
Oparłam się o umywalkę i
przekręciłam głowę na bok, jak sęp oceniający zdobycz. Uśmiechnął się.
- Trzeba było powiedzieć,
że chcesz być ze mną sam na sam. – podszedł bliżej – Nie rozumiem tylko
dlaczego w babskim kiblu.
Zaśmiałam się i uderzyłam
go w ramię.
- Wiem, że się nie
lubimy, ale potrzebuję kilku informacji.
W skrócie dowiedziałam
się, że flądra ma tak naprawdę na imię Kate i przez dwa miesiące nie było jej w
szkole z powodu depresji. W sumie jej się
nie dziwię. Gdybym była taką zołzą też bym się załamała. Z Mattem są razem
od roku i praktycznie się ze sobą nie rozstają. Szkoda tylko, że nie raczył powiedzieć mi o tym wcześniej. Laska od
piątego roku życia podobno wychowywała się w domu dziecka, bo jej rodzice
zginęli w niewyjaśnionych okolicznościach. A
może ona sama im pomogła zniknąć?
Więcej nie byłam w stanie
z niego wyciągnąć. I tak podobno nie wypłacę mu się do końca życia.
Cały dzień był dla mnie
beznadziejny. Ciągle myślałam o tym, dlaczego mi o niej nie powiedział i
dlaczego tak do cholery mi na tym zależy. Miał prawo być szczęśliwy (nawet z tą zołzą), a ja nie zamierzałam
się wtrącać.
Wyczerpana padłam na
łóżko w swoim pokoju i zasnęłam.
-
Salve, noctis alumna.- powiedział popielaty wilk – Czekałem na ciebie.
Cofnęłam
się pod ścianę. Sen wydawał się tak realny, że czułam nawet świeży zapach lasu
bijący od stworzenia. Do tego przenikliwe zimno, które budziło we mnie coś
dziwnego, coś co za wszelką cenę chciało się wyrwać.
-
Z-znasz mnie? – wyjąkałam pocierając skronie.
-
Czas ucieka, córko. –nagle stwierdziłam,
że jest strasznie blisko mnie, mimo że się nie poruszył. – Musisz poznać prawdę
o sobie.
Nagle
poczułam coś jak trzęsienie ziemi, a obraz wilka zaczął się rozmazywać.
Ostatnie co usłyszałam to „wrócę po ciebie”, a później się obudziłam.
Mama potrząsała mnie za
ramiona. Miała zatroskaną minę, taką której nie spotyka się u niej często.
- Och, ale mnie
przestraszyłaś! – krzyknęła miażdżąc mnie w uścisku – Nie mogłam cię dobudzić,
myślałam że coś ci się stało.
- Nic mi nie jest. –
powiedziałam – To znaczy nic mi nie będzie, jeśli mnie teraz puścisz. Inaczej
się uduszę.
Odskoczyła ode mnie jak
oparzona.
-Przepraszam. –
powiedziała szybko.
Spojrzałam na telefon i
zobaczyłam nieodebrane połączenie od Matta. Wścibska matka musiała oczywiście
to zobaczyć.
- Znacie się ze szkoły?
Lubicie się? Ma dziewczynę? Jest przystojny? – lawina pytań z jej ust mogłaby
płynąć godzinami ale wolałam to przerwać. Wstałam więc z łóżka i podeszłam do
drzwi pokazując ręką aby poszła za mną.
- Tak, nie wiem, ma
dziewczynę i tak… jest przystojny. – westchnęłam – A tam czeka na ciebie cała
masa prania.
Obrażona wyszła z pokoju,
a ja osunęłam się po drzwiach.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz