czwartek, 28 sierpnia 2014

Prolog.

Wielkimi krokami zbliżała się jesień.
Chłodne powietrze docierało do najdalszych zakątków klasy liceum ogólnokształcącego w miejscowości Durst. Spoglądając za okno zdawało się zauważyć zmieniający się kolor zielonych, soczystych i pełnych życia liści w rdzawo-żółtą barwę. Był to bardzo smutny, depresyjny i zimny miesiąc, chyba najzimniejszy w całym moim życiu. Nie było możliwości wyjścia bez bluzy czy swetra, chyba, że ktoś chciał się przy wszystkich swoich znajomych zamienić w dzikie zwierzę. Na szczęście nie miałem daleko do szkoły, choć czas mi się strasznie wydłużał na rozmyślaniu o miłości i o moim samotnym życiu wilkołaka. Jedyni moi przyjaciele to las otaczający Durst i sfora. 
Kolejny rok i kolejna jesień oznaczała dla mnie powoli kończące się ludzkie życie.
To było tak jakby ktoś mi nad głową postawił bombę zegarową. Wiedziałem, że nie chcę być wilkiem na stałe. Nie chciałem zgubić myśli gdzieś za drzewami. Jest w tym jeden plus - gdy byłem tym dzikim i wolnym stworzeniem zapominałem o bólu, który zadała mi sfora w Meksyku. Nikomu nie życzę takiego przeżycia. Większość ludzi narzeka na swoje życie nie wiedząc, że to jest okropne zmieniać się w coś strasznego przy lekkim chłodzie. - Uwielbiam takie przemyślenia w kącie klasy 1C, przyglądając się każdemu koledze i każdej koleżance. Ich zapachy są tak ostre i wyraziste, że aż boli. Uniosłem głowę do góry I wtedy weszła ona, w momencie poczułem, że pachnie inaczej, świeżo, pięknie, chciałem do niej podejść, tak mocno przytulić ją do swojego wolnego i dzikiego serca. 
Chciałem by była moim księżycem....


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz